Widziałem ten film w 1967 podczas Ogólnopolskiego Zjazdu DKF (Dyskusyjnych Klubów Filmowych). Była to kopia jeszcze z błędami montażu - prezentował ją osobiście Jerzy Skolimowski. Wrażenie na sali, film, zrobił ogromne. Pamiętam, jak dziś, ciszę jaka po projekcji wtedy zapadła oraz burzę w mojej głowie i późniejsze oczekiwanie na premierę. Bardzo długie oczekiwanie. Nikt w scenie "stawiania" portretu Stalina i biegu B. Kobieli się nie śmiał, bo sporo ludzi wtedy już wiedziało, że to będzie pierwsza wycięta scena, ale nikt nie podejrzewał, że na tyle lat "wytną" cały ten film z kin. W tamtych latach tematy Stalina i lat 50. były tabu (a co nie było?). Pamiętam, że odbywało się to w małym kinie studyjnym (nie pamiętam nazwy) obok kina Palladium (?).
I tylko bez pretensjonalnego prologu (w kolorze), ten film ma wartość. Ów wjazd, barwnej powierzchowności by Skolimowski, unieważnia, niemal unieważnia, tę substancję z 67.
Mysle ze bardzo w Skolimowskim siedzialo to ze mu ten film zablokowali na 14 lat. Dlatego wygarnal ten prolog. Moim zdaniem tez film lepszy bez niego, jednak zeby az "bez wartosci" czy "uniewaznia"? Troche za mocno. Trzeba go przeczekac i tyle, dac mu wyladowac frustracje na te sytucje.