Scenarzysta jest głównym nieporozumieniem w tej ekranizacji. Z opowieści momentami dosyć mrocznej, związanej z walką z traumą i trudnym okresem dojrzewania zrobił prawie cukierkową opowiastkę dla 15-latków. Szkoda. Pominięto wiele kluczowych wątków. Hardin nie jest Hardinem. Dobrze odnalazła się aktorka grająca Tess. Poza tym bieda. Dla tych którzy czytali i zrozumieli książkę (żeby było jasne nie jestem też wobec niej bezkrytyczna) strata czasu.
Całkowicie się zgadzam. Scenariusz to jakiś żart. Znając "After" z fanfiction i później z wersji książkowej, to na prawdę spodziewałam się czegoś na poziomie. Fatalne wg mnie jest również to, jak postacie które mają ogromny wpływ na rozwój fabuły -w filmie praktycznie nie istnieją. Chronologia wydarzeń w filmie to kolejny żart od producentów. Postacie w większości nie wyglądają jak te opisane w książce. Całemu filmowi brakuje tego gniewu Hardina - w filmie on wygląda jakby miał się rozpłakać przez większość czasu. Hardin nie jest Hardinem i co gorsza to wina producentów a nie samego aktora. Doskonale zdaję sobie sprawę, że film nigdy nie będzie taki sam jak książka itp. itd., ale ten film to jakaś pomyłka jeśli o to chodzi.